Jak ten czas szybko leci. Za szybko. Ale niestety taka kolej rzeczy.
I pomyśleć że od czasu kiedy ta przesłodka, włochata istotka pojawiła się w moim życiu minęło 6 lat?
Dla mnie to nadal jakby to było dopiero wczoraj. Chodź bywały okresy długie na które musiałam się z nim rozstać jak ten trwający już 1,5 roku. Ale żywię wielką nadzieję że w tym roku do mnie wróci jak dobrze pójdzie.
To taka mała iskierka wnosząca radość do życia każdego dnia. Mobilizuje do codziennego wstawania z łózka i wychodzenia z domu. Dla mnie najlepsze lekarstwo na jesienną chandrę o której wspominałam w poprzednim poście.
Miłość? Czy w tych czasach istnieje? Taka prawdziwa bezinteresowna?
Tak. Zwierzęta kochają najszczerszą miłością jaka istnieje w całym wszechświecie.
Kochają za to że jesteś, za poświęcony czas, za troskę. I są zawsze kiedy potrzebujesz kogoś by się przytulić, wypłakać, nie oceniają, nie doradzają, po prostu są.
Obecność to najważniejsze co drugiemu człowiekowi potrzebne i jedyne co ma sens.